3 godziny dziennie na swój biznes to za mało!
wywiad z założycielką Marki Dear Sophie – Iloną Kuć
Kim są założyciele marki Dear Sophie – jak to się wszystko zaczęło i co było impulsem do stworzenia marki?
Ilona i Łukasz, rodzice Zoi i Teosia, kiedyś ludzie korporacji 🙂 Gdy nasza córka poszła do żłobka, na całe 3h dziennie, okazało się, że … jakaś taka pustka zawitała do codzienności: obiady ugotowane, dom posprzątany, nie ma co ze sobą zrobić (śmiech!) Jednocześnie w obliczu trudnych starań o drugie dziecko potrzebowaliśmy (przede wszystkim ja, Ilona) zajęcia, odskoczni dla myśli, pewnego rodzaju lekarstwa. Wtedy, totalnie niespodziewanie, pojawiła się szansa na poprowadzenie DEAR SOPHIE właśnie. Czemu nie? – pomyślałam… Jeśli to ma być zajęciem dodatkowym, które pozwoli odsunąć trudne myśli i zająć czymś głowę „po godzinach”? Domyślacie się, co było dalej…?
Jaki mieliście plan na zbudowanie marki? Jakie produkty macie w swojej ofercie?
Plan był taki, że z DEAR SOPHIE będziemy sobie działać dorywczo, po godzinach, tak troszeczkę, żeby po prostu zająć trochę te 3 godziny dziennie. Startowaliśmy z kilkunastoma ubrankami dla maluchów, w odcieniach głównie szarości, we wzór (wtedy) zebry, szopa – ciekawe kto to pamięta 🙂 Trudno mi sobie przypomnieć, jaki na samym początku mieliśmy głębszy plan, czy w ogóle taki był – wiem na pewno, że szybko zderzyliśmy się z rzeczywistością.
Jak wspominacie pierwszy rok tworzenia marki? Co było największym wyzwaniem?
Po pierwsze – chcieliśmy to wszystko zrozumieć 🙂 Nasza pierwsza kolekcja, taka prawdziwa nasza – Oceano – była zupełnie inna od tego, z czym wystartowaliśmy: kolorowa, skupiona na wzorach. Sesję do niej robiliśmy w lutym, w marcu wzięliśmy udział w pierw-szych targach Mamaville (z zebrą i szopem, ja nawet nasze stoisko i lokalizację pamiętam!), na których słyszeliśmy głównie „ooo, to DEAR SOPHIE wciąż istnieje?”, na początku kwietnia Oceano trafiło do sprzedaży, a my … usłyszeliśmy od sklepów, że teraz to one „kupują” zimę, a nie lato. Ale jak to…?
Dowiedzieliśmy się wtedy (bardzo boleśnie), że jednak tego rynku nie rozumiemy i nie będzie to takie łatwe, i po godzinach, i hobbystycznie.
Kiedy poczuliście, że to jest to i uwierzyliście, że Wasz projekt to sukces?
Te nasze początkowe obawy na szczęście się nie realizowały. DEAR SOPHIE spodobało się klientom. Wrzesień, niecały rok po starcie, sobotni wieczór, spotkanie z koleżankami. Jedna z nich – choć byłyśmy sąsiadkami, znałyśmy się tylko z widzenia – „mówi moim językiem”, zna polskie marki dziecięce, zna też te międzynarodowe, rozumiemy się świetnie – na koniec mówi „wow, Ty to masz super firmę!” Muszę szybciej wyjść ze spotkania, bo następnego dnia – kolejne targi Mamaville (tak, tak, jesteście z nami od samego początku) i – jest szał!! Może sąsiadka jednak miała rację? Kolejnego dnia premiera online, a zaraz po niej codzienny płacz – ubranka się wyprzedawały szybciej niż produkowały, a 3h dziennie na firmę, która miała być zajęciem „po godzinach” jednak nie wystarczają! Dwa miesiące później nie chodzi już tylko o te 3 godziny – do zespołu dołącza Natalia (ta właśnie sąsiadka!) i pociąg przyspiesza. Chwilę potem dowiaduję się, że jestem w ciąży, więc już pędzimy – trzeba przecież wszystko poukładać, a mamy tylko kilka miesięcy!
Które z Waszych produktów stały się z bestsellerami. Dlaczego Waszym zdaniem stały się one hitem i je wybierają klienci?
Bluza z kapturem – zawsze, bez względu na pogodę, porę roku, dnia, tygodnia i kolor oczu. Ona rządzi od samego początku. Dlaczego? Takich bluz nigdy za wiele – rozpinana, dziecko samo sobie z nią radzi, ma fajny przedłużany tył, duży kaptur, a co najważniejsze – jest w ulubione wzory! A te wzory kochają i dzieci i rodzice. Od tamtej pory oferta DEAR SOPHIE się mocno poszerzyła i do grona bestsellerów co sezon dołączają nowe produkty.
Skąd czerpiecie inspiracje tworząc nowe produkty? Czy planujecie wkrótce jakieś innowacje lub nowe projekty?
Może zabrzmi to banalnie, ale – z dzieci po prostu, to one nas inspirują – dzieci, świat wokół nich – ten kolorowy, pełen uśmiechu, zabawy, przygody. Głowa nam od pomysłów pęka, serio! Trzymajcie kciuki, żeby udało się je zrealizować – bo jedyną przeszkodą jest permanentny brak czasu.
Własna firma, jakie wyrzeczenia się z tym wiążą? Czy udało Wam się znaleźć złoty środek w prowadzeniu biznesu i zajmowaniem się rodziną i domem?
Możesz mieć wolne, kiedy tylko zechcesz – i tak praca zawsze będzie z Tobą. Największym wyzwaniem jest nie myśleć o niej po godzinach, to przychodzi najtrudniej. Nasza firma daje nam to, że możemy być z dziećmi, kiedy chorują, mają przedstawienie lub kiedy trzeba coś po prostu załatwić, ale – nikt za Ciebie tego nie nadrobi. DEAR SOPHIE pozwoliło mi przetrwać jeden z najtrudniejszych okresów w życiu
spędziłam prawie 100 dni w ciąży w szpitalu (a w domu trzylatka, którą widywałam na korytarzu 3x w tygodniu) i nie zwariowałam chyba, tylko dzięki temu, że nie miałam czasu myśleć, bo DEAR SOPHIE musiało przecież funkcjonować.
Jakie 3 rady dalibyście osoby, które dopiero myślą o stworzeniu swojego biznesu?
Pierwsza: Jeśli macie swój pomysł – realizujcie go, nie rozglądajcie się na boki powątpiewając, „bo inni robią inaczej”.
Druga: Wokół jest wiele ciekawych osób, otwórzcie się na nie. My mamy szczęście do ludzi – uściski dla całego #dearsophieteam!
Trzecia? Trzy godziny dziennie na swój biznes to niestety za mało.